Ksiądz Stanisław Płaczek
Działalność w Pępowie
Ksiądz Stanisław Płaczek urodził się 12 lutego 1896r.
w Krone. Święcenia kapłańskie przyjął 15 marca 1924r. Zanim został wikariuszem
w naszej parafii, pełnił funkcję w kościele parafialnym przy ulicy Kościelnej w
Koźminie. W Pępowie przebywał w latach 1935-1940.
Z wywiadów przeprowadzonych przez uczniów gimnazjum z
mieszkańcami naszej miejscowości uzyskano kilka informacji o ks. Płaczku:
•
Był on z
pewnością wielkim patriotą. Kiedy wybuchła wojna, a kościoł nie był jeszcze
zamknięty, po każdej mszy śpiewał z parafianami pieśń "Boże coś
Polskę". Dawał tym dowód odwagi, ponieważ za tę pieśń można było zostać
aresztowanym i trafić do obozu.
•
Zimą, nawet w
siarczysty mróz, ani razu nie widziano go w czapce. Podobno nie zakładał jej, żeby
nie kłaniać się Niemcom.
•
Nie mieszkał na
probostwie, wikariusze mieszkali na tzw. " wikaryjce"
•
Na salce
prowadził lekcje religii.
Budynek „wikaryjki” obecnie
Klasa IIbG pod „Wikaryjką”
Aresztowanie i uwięzienie
10 maja 1940r. ks. S. Płaczek został aresztowany przez
Niemców. Podzielił los tysięcy
polskich duchownych. Hitler pragnąc pokonaną Polskę zmienić jak najprędzej w
niemiecką prowincję postanowił zniszczyć całą inteligencję polską, świecką i
duchowną. Szczególnie zależało mu na szybkim "oczyszczeniu" z niej
ziem wcielonych do Rzeszy. Dlatego zaraz po ich zajęciu nastąpiły masowe
aresztowania nauczycieli, urzędników, adwokatów, inżynierów, lekarzy, ziemian i
księży. Skazani na wyniszczenie, bez sprawy sądowej byli wysłani do obozów.
Ksiądz S.
Płaczek został uwięziony najpierw 16 sierpnia 1940r. w obozie koncentracyjnym
Buchenwald, następnie od 8 grudnia 1940r. w Dachau. Dziesięć miesięcy później do Dachau
przybywają dwaj inni kapłani związani z nasza parafią: ks. Marian Walorek,
który był wikariuszem w naszej parafii, oraz ks. Stanisław Kaczmarek –
proboszcz pępowski w latach 1972-1986. lm dane było przeżyć piekło tego obozu.
Ksiądz Stanisław
Płaczek zmarł z wycieńczenia i głodu 25 października 1942r.
Ks. Płaczek w
Dachau
Głód, ciężka
praca, ciągłe szykany, niewyobrażalne okrucieństwo stanowiły obozową
codzienność. Zachować w tych warunkach ludzką godność nie było łatwo. Ksiądz S.
Płaczek tego dokonał. Cenne są pochodzące od współwięźniów informacje o
charakterze i postawie ks. Płaczka: "Mimo swej oryginalności był to
człowiek o prawym charakterze, uczynny, nie znoszący fałszu i obłudy,
prawdomówny, a wszystkie przykrości obozowe potrafił nawet znosić z pewnym
humorem.” Inny współwięzień wspomniał: „Przebywałem z nim razem w bloku 30 w
izbie 3, wśród otoczenia wyróżniał się swoją oryginalnością, był bardzo
pogodny, żadne szykany nie załamywały go. Przez kilka dni przebywał w bunkrze
obozowym. Cierpiał niepohamowany głód, dożywiał się czym tylko mógł. Ani wygląd
zewnętrzny, ani lata nie kwalifikowały go na inwalidę. Swoje obowiązki spełniał
rzetelnie i z uśmiechniętą miną. Głód jednak w końcu zwyciężył. Wycieńczony do
ostateczności przeniósł się do wieczności. Koledzy często go wspominali.”
Ksiądz Płaczek zginął śmiercią męczeńską, do końca wiemy swym ideałom: Bogu i
Ojczyźnie. Pamięć tego dzielnego kapłana społeczności Pępowa uczciła w 1949r.:
umieszczono wtedy na pępowskim cmentarzu tablicę pamiątkową jemu poświęconą.
Tablica
poświęcona ks. Płaczkowi na pępowskim cmentarzu
Obóz
koncentracyjny Dachau
Obóz w Dachau,
pierwszy hitlerowski obóz obóz koncentracyjny (1933 -1945) stał się katownią księży
polskich. Co trzeci zamęczony w Dachau był Polakiem, co drugi z uwięzionych tu
księży polskich złożył ofiarę z życia. Na 1748 uwięzionych
w
"Księża
uwięzieni w Dachau mieli swój Wielki Tydzień w roku 1942. U jednego z
uwięzionych kapłanów znaleziono błahy powód (pieniądze) i za to pociągnięto do
odpowiedzialności zbiorowej wszystkich. Poczęto stosować niesłychane udręki.
Rozebrano wszystkich do naga - celem przeprowadzenia rewizji osobistej.
Odebrano najdrobniejsze przedmioty kultu i przez cały tydzień od Niedzieli
Palmowej do Wielkanocy włącznie, urządzono dla wszystkich księży karne
ćwiczenia, od 6 rano do 6 wieczorem z jednogodzinną przerwą obiadową.
"Capo" przeprowadzający ćwiczenia karne zmieniali się co godzinę, a
gdy z księży ktoś zemdlał, to biciem i oblewaniem wodą zmuszali do powstania i
podjęcia wysiłków aż do ostatecznego wyczerpania. Nawet jednogodzinna przerwa
obiadowa nie była wolną od szykan. Wracający na blok księża znajdowali
codziennie w południe i wieczorem umyślnie rozrzucone łóżka, szafki i
urządzenie swych izb, co wpierw musieli uporządkować zanim izbowy im ( dał)
litr wodnistej brukwi, która ( ...) "smakować musiała" .
Fragment
wspomnień ks. Stanisława Kaczmarka
Obóz
koncentracyjny w Dachau